ulica

jw

Szedł ulicą i kopał jakiś kamień. Ręce miał włożone w kieszenie. Troszkę przydługa grzywka opadała mu na czoło

Efsy szła do domu, a raczej próbowała do niego dojść, bo chyba znów się zgubiła. Obejrzała się za siebie, bo wydawało jej się.. coś jej się wydawało i nawet nie zdążyła się odwrócić, bo odbiła się od czegoś, lub kogoś i upadała na ziemię.

- Ej - powiedział a w zasadzie mruknął i potarł czoło.Zauważył dziewczynę i podbiegł do niej. Podał jej rękę .
- Wszystko ok?

podniosła się, ale zaraz jęknęła.
-ałć
spojrzała w dół.
-chyba zwichnęłam sobie nogę.
stwierdziła wspaniałomyślnie, próbując na niej stanąć.
Stanąć w szpilkach, zaznaczę.

Wziął ją na ręce i zaniósł na ławke obok.
- Pokaż. I szpilek radzę się pozbyć - uśmiechnął się lekko

-jestem ciężka,.
zastrzegła, ale chłopak już wziął ją na ręce i posadził na ławce.
nachyliła się, by ściągnąć szpilki z nóg.
-czemu to zawsze ją-zajęczała z pretensjami nie wiadomo do kogo.

- Lekka jestes jak piórko - zaśmiał się i przyglądał jej kostce.
- Zaraz przejdzie. No może za jakieś dwie godzinki - odgarnął jej włosy z twarzy od tak

znów cicho jęknęła.
-dwie godziny?-spytała, jakby miała nadzieję, że źle usłyszała
westchnęła.
-no to pięknie dwie godziny na ulicy.
Czując jego gest uśmiechnęła się leciutko i spojrzała na niego.

- mieszkam niedaleko. Możesz na chwilę zostać u mnie - wskazał na jakąś ulicę.
- Powinnas zrobić okłady z lodu

-nie mam lodu-powiedziała trochę tym przejęta, bo nie chciała być do końca życia kaleką.-a obiecasz, że nic mi nie zrobisz?-spytała patrząc na niego swoimi sarnimi niewinnymi oczami.

- Zamknę Cię w pokoju i zgwałcę - zaśmiał się.
- Jasne, że nie i mam nawet lód w domu - powiedział jakby dumnie

Roześmiała się.
-wow, należy ci się za to nobel.
powiedziała próbując wstać.
-ała.-jęknęła znów siadając na ławce-obawiam się, że nie dojdę.
oznajmiła mu odkrywczo.

wSTAŁ z ławki i wziął ją na ręce.
- Jestem Mark - powiedział niosąc ją w stronę domu

-effy
przedstawiła się, w dłoniach trzymając swoje szpilki.
-dzięki.
powiedziała jeszcze.

zacznij u niego xD

siedziala po turecku na jakiejś ławce paląc 9449849584 już z rzędu żółtego camela, przeklinając pod nosem.

a to dalczego taka zła była?
daniel wracał z jakiejś niewypał imprezy. zdążył wypić tylko jedno piwo, więc w sumie był trzeźwy. wracał do domu akurat i zobaczył dziewczynę, ale chyba nie chciał jej wpadac teraz pod ręce.

- kurwa! - krzykneła, zakładając kosmyk włosów za ucho, - jebany frajer, - wrzasneła rzucając telefonem o beton, zacisneła pięsci na włosach, nie zwracając uwagi na przechodniów.


mogłaś wziąc asha! <3

zawsze moge wymienic xd ale z ashem nie ma avków ;ccc

nie w beton tylko w noge daniela! spojrzał to na telefon który sie rozpadł na conajmniej trzy części, to na dziewczynę. wkońcu podniósł ten telefon i położył obok niej na ławce. - wszystko ok?

spojrzała na niego, przecierając oczy. - nie - mrukneła cicho, chowając twarz w dłoniach!


to weź ten co masz na constance!

to jutro. kończe wcześnie to moze nawet coś innego wymyślę xd a ty jutro o której?

- zdążyłem zauwazyc. - powiedział cicho, zeby go nie usłyszała. przysiadł gdzieś obok. - w takim razie co się stało? mógłbym jakoś pomóc? - troche to było niegrzecznie, gdyż iż to nie jego sprawa.

ja jutro nie ide szkoły, ;3

załozyła nogę na nogę, - a czy jesteś w stanie zabrac mnie teraz do nowego jorku, i pomóc mi zabic mojego faceta, - wzruszyła lekko ramionami, - i tę jego nową wywłokę.

ojaa. to bądź przed 12 xd ja kończe lekcje 11:20 ;d

pewnie daniel był bogaty. - jestem w stanie. - powiedział dumny z siebie ze moze pomóc. - ale czy warto?

okeeej ;p


- warto, nie dam z siebie robic pośmiewiska! - zamruczała, przyglądając sie czubką swoich granatowych conversów, - marilyn, - wymruczała wyciągając dłon w jego stronę.

uścisnął jej dłoń. - daniel. - uśmiechnął się nawet. - widocznie nie był ciebie wart. nie zasługiwał na ciebie.