ławeczka na wzgórzu

a on został

siedziała na owej ławeczce wystukując obcasem rytm ulubionej piosenki, podejrzewam że to było sway - the kooks , ale to nie wazne.

przechodziła akurat tędy, no bo co można rzec.
Dziewczyna się po prostu zgubiła.Widząc jakaś blondynkę siedzącą na ławce podeszła i zapytała.
-Sory, nie wiesz może jak dojść ..(adres)-spytała o dojście na ulicę, na której mieszkała jej ciotka.

- heej, - wymruczała mierząc dziewczynę wzrokiem, - a to nie daleko, musisz isc prosto potem w lewo, a tam już ktoś powinien cie pokierowac, - wymruczała usmiechając sie lewo kącikowo, zdziwiła sie że o takiej porze ktos pyta o adres przechadzając sie po parku.

Effy słuchała dziewczyny a z każdą chwilą jej uśmiech blakł.
no co, po prostu była fatalna w orientacji w terenie. Co prawda Manhattan znała na pamięć, gorzej z innymi rzeczami.Podrapała się z zakłopotaniem po głowie.
-będziesz szła może w tamtą stronę?-spytała uśmiechając się znów lekko.

- tak, własciwie to mieszkam na tej samej ulicy, ale to zaraz. - usmiechnęła sie lewo kącikowo szperając w kieszonkach papierosów, - chcesz? - podstawiła jej paczkę pod nos.

skinęła głową i poczęstowała się papierosem.
odpaliła go i zaciągnęła się nim.
-to dziwne, nawet papierosy są tutaj, jakby inne-stwierdziła siadając na ławce obok dziewczyny.
-Effu-przedstawiła się.

podpaliła camela fioletową zippo która idealnie komponowała sie z jej purpurowym golfem, - anja, - usmiechnęła sie kącikowo zaciagając sie dymem, - skąd przyjechałaś? - załozyła nogę na nogę, przyglądając sie dziewczynie.

-nigdy nie śpiący Nowy York-powiedziała, przy okazji uświadamiając sobie, że tęskni za tym, co zostawiła.
Spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się lekko zaciągając się papierosem i patrząc na wypuszczany przez siebie dym.

- lubie nyc, nawet spie w koszulce i<3ny, - wymruczała gasząc nie dopałek obcasem, - przyjechałas tu na stałe? wieden to piękne miasto, mieszkałam w wielu miejscach ale czuje ze tu zostane.

spojrzała na dziewczynę i zaciągnęła się ostatni raz papierosem.
-nie miała wyjścia-powiedziała, przypominając sobie powód przyjazdu.-moi rodzice zginęli,a to moja najbliższa rodzina.
Chodziło jej o rodzinę z Wiednia.

anja była troche pijana, ale jednak na tyle trzezwa by nie pytac o szczegóły, - to przykre, przepraszam że zapytałam, - ah, musze cie ostrzec mój brat to bożyszce wiednia, nie daj mu sie bo on chce zaliczyc wszystko co sie rusza.

zaśmiała się.
-pewnie jest przystojny-powiedziała gasząc końcówkę papierosa swoimi szpilkami od Gucciego.-i nic się nie stało.To normalnie, ludzie rodzą się i umierają, nie?
Powiedziała jeszcze rozglądając się.
-ładnie tu

- wiedeń jest piękny, - usmiechneła sie lewo kącikowo. - kto austin? w sensie mój brat, taki tam podlotek z sobotniej imprezy, - zachichotała cicho zakładając kosmyk włosów za ucho.

roześmiała się.
-podlotek z sobotniej imprezy,dobre-powiedziała nadal sięśmiejąc
uśmiechnęła się.
-będę musiała wsiąść się w garść i porządnie o obejrzeć-powiedziała, po czym zapytała-ale macie tu jakieś porządne butiki?
Spytała,bo jeśli nie, to zostaje jej jeszcze droga internetowa.Odziedziczyła po rodzicach sporą sumkę.

- wieden w sensie butików nie ubiega niczym od nowego jorku, - mrukneła przyglądając sie paznokcią, właściwie to kontrolowała czy oby napewno lakier jej nie odprysł,
- a ty nie masz rodzenstwa? w sensie jakis seksowny brat czy cos?

odetchnęła z ulgą.
-to dobrze, bez dobrych butików, to ani rusz.
Usmiechnęła się i powiedziała.
-a co, szukasz konkurencji dla brata?-po czym dodała.-mam starszego Ian'a.

zachichotała - nie, dla mojego brata nie ma konkurencji, - pociągneła nosem szukając w torebce butelki brandy, - niestety nie mam szklanek ale mam brandy, hm? - wetknęła jej butelke w ręke czekając aż sie napije.

-chętnie-powiedziała-pociągając spory łyk, a potem buzie wycierając rękę. Przypomniały jej się dobre noce z Chelsy, gdy robiły podobnie.
Spojrzała na dziewczynę.
-taki z niego casanowa-spytała i zachichotała.

ej, ja za chwilę muszę zwjac, bo już mi Armagedon robią xD

więc pewnie poszły, anja odprowadziła effy, po drodze pewnie sie jeszcze upiły resztką brandy. :d

i pewnie lazły przez ulicę widnia, śpiewając jakieś hity, albo Anja nauczyła Effy jakiś wiedeńskich hitów ^^
pa! :*

napewno pa:*

madison lubiła takie miejsca. ciche i spokojne. a teraz miała natchnienie zeby posiedziec i nic nie robić. xd

byli umówieni a cudowny aaron jak zwykle sie spóźnił, praktycznie biegł,
-oh wybacz madison za spóźnienie, ale coś mi wypadło. - wymurczał całując ją w sam środek ust,

pewnie i by była na niego zła, ale ten pocąłunek zrobił swoje. - pewnie. co moze być ważniejsze ode mnie? xdd